Fani fantastyki

Fantastyka odskocznią od rzeczywistości

Ogłoszenie

Witamy i zapraszamy do wspólnych rozmów:) Forum w rozbudowie, dlatego bylibyśmy wdzięczni za pomoc w rozwijaniu go:)

#1 2009-09-29 21:57:25

mikolaj

Użytkownik

Zarejestrowany: 2009-07-27
Posty: 118
Punktów :   

ASTURIA

Witam. jak obiecałem Kasi kiedyś [ niedawno ] dodaje tutaj własną opowieść. kilka osób zapewne wie już ze to nie jest opowiadanie ale raczej powieść. Sam Epilog liczy kilkanaście stron. Powieść nosi tytuł ASTURIA aczkolwiek jest to tytuł roboczy. ASTURIA oznacza świat [ czy tez kontynent] w którym dzieje się akcja. Opowieść jest pisana już od kilku dobrych lat, więc początek  no cóż... przypomina styl "bardzo młodego młodzieńca", ale nie zamierzam nic w tym zmieniać. pozostało wszystko mniej więcej tak jak jest, może oprócz jakichś szczegółowych i oczywistych poprawek. W każdym bądź razie na tej opowieści buduje szeroką własną mitologie/kosmologię, cały świat gdyż chce  by ta powieść miała swoje ręce i nogi. Czasem piszę codziennie, czasem nie pisze nawet po kilkanaście miesięcy. Jak mam czas. Oczywiście  powieść ta ma charakter Heroic Fantasy - mojego ulubionego kierunku Fantasy, stąd można zauważyć liczne nawiązania do charakteru WP. Ale co tam. przeczytacie to sami ocenicie. przepraszam za błędy typu brak dużej litery, przecinek, nie zawsze pisząc szybko nachodzącą do głowy myśl, zważam na te aspekty,a potem nie chce mi się poprawiać. Proszę zatem o konstruktywną i szczerą krytykę


Epilog


Skradał się przez las za zdobyczą. Znał ten teren. Tu mieszkał. Jednak ziemie które go otaczały zawsze zaskakiwały. Torfowiska i zalesione bagna sprawiały że tylko ktoś kto spędził tutaj wiele lat życia mógł wędrować w miarę spokojnie. Bagna Kosen bo tak nazwano te podmokłe obszary, powstały w wyniku rozlewiska Wielkiej Rzeki Kosen w jej dolnym biegu. Tu rzeka dzieliła się na wiele odnóg i po około 50 milach znowu zbiegała się w jedno koryto. Tutejsze lasy obfitowały w wiele zwierząt. Dlatego też miejsce to było rajem dla myśliwych.
Wyskoczyła za niskich krzaków. Gnała na przełaj ku pobliskiemu strumieniu. jeszcze chwila i zniknie mu z oczu zanim się jej dobrze przyjrzy.
Widział ją. Spokojnie nałożył strzałę na cięciwę. W myślach przypomniał pierwsze upolowane zwierzę, strach przed strzałem i żal gdy było już po wszystkim. Teraz jednak nie miał zamiaru płakać jak wtedy. Opanowanie. Wyczekał odpowiedniej chwili. Wiedział że ma tylko jedna próbę. Strzelił gdy skoczyła nad kolejnymi krzakami.
Upadła i już nie drgnęła.

- Mamo, tato, jestem! Zobaczcie co przyniosłem!
Z tymi słowami podniósł duże martwe cielsko i wyniośle się uśmiechnął.
- Dobrze że jesteś Elfhartcie. Nie było cię już trzy dni a ja zaczynałam się już martwić – odparła Dorte Born. Spojrzała na upolowana sarnę a na jej twarzy zabłysnął uśmiech. – Cos mi się zdaje że będzie dziś smaczny obiad!
- A gdzie ojciec? – spytał nagle chłopiec - I gdzie są wszyscy?
- Pracują w polu cały dzień –odpowiedziała
- Aha – odparł i wyszedł. – Wreszcie w domu – zamyślił się i spojrzał wzrokiem po zagrodzie. Stał przed domem krytym strzechą jak zresztą wszystkie domy w tej okolicy. Podwórze otaczał zbity szybko i niedbale płot podobny mnie więcej do innych w tej wsi. Bo trzeba wiedzieć że dom rodziny Bornów znajdował się w jednej wsi, położonych na północnych krańcach Bagien Kosen. Ludzie osiedlali się w tej okolicy gdyż bagna dostarczały nieocenioną pomoc żywnościową w postaci dzikiej zwierzyny a tutejsze ziemie a zwłaszcza torfowiska nadawały się pod uprawę. Chłopiec jednak zamiast pracować w polu wolał myślistwo. Co jakiś czas wyruszał z odrobiną zapasów na bagna i tam spędzał noce pod gołym niebem. Lubił to. Choć strzelanie z łuku szło mu dobrze to jednak zawsze był bardziej przekonany do miecza choć trzymał miecz w swoim życiu tylko jeden raz w ręku. Często snuł fantazje na ten temat. Na chwilę stawał się wysokim rycerzem w zielonej szacie walczący ze smokiem, wędrujący po niebezpiecznych krainach, ratujący piękne księżniczki. Po chwili jednak zawsze wracał do codziennej rzeczywistości. Dlatego też takie wyprawy na bagna traktował jak swoista przygodę. W domu zaś często przesiadywał z bratem i ćwiczył z nim walkę na kije. Bądź co bądź ale dawało to jakieś rezultaty zwłaszcza kiedy uczył ich ojciec Gustav Born. Teraz jednak odetchnął głęboko i spojrzał jeszcze raz na wieś ginącą w porannej mgle.
- Wreszcie w domu! – powtórzył i wrócił do chatki.

17 lat wcześniej…

Na dalekiej północy huczała burza. Nie była to zwykła zawierucha. W powietrzu można było wyczuć potężne czary. Dwaj czarownicy, ostatni takiej wielkiej mocy a zarazem najpotężniejsi, u samych źródeł Kosen, rzucali na siebie zaklęcia wiążące, tak silne, że z gór spadały lawiny a olbrzymy, które jeszcze nigdy niczego się nie bały, chowały się w najgłębszych lochach swych fortec ze strachu.

Ian Magson szedł szybkim krokiem przez krużganek zamku Alpis. Kierował się do Sali Tronowej. Straż nie zatrzymywała go. Był drugą co do ważności i poważania osobą w stolicy. Mógł z królem rozmawiać o każdej porze. Darzyli się przyjaźnią. Często przypominał sobie czasy dzieciństwa, wspólnych zabaw na zamkowym dziedzińcu, jak również czasów późniejszych, dalekich wypraw czy wspólnych bitew. Uśmiechnął się i pchnął wielki drzwi. Król siedział na wspaniałym tronie z kości smoka przyozdobionych złotem. - Następna pamiątka – pomyślał na ten widok. Uklęknął i rzekł: - Królu! - Witam cię serdecznie mój przyjacielu! – powiedział władca, i wstał z tronu. – Jestem rad z naszego spotkania. Ostatnio nie było cię długo a ja muszę się ciebie spytać o radę w kilku sprawach. Jak ostatnia wyprawa? Widzę że przychodzisz do mnie prosto z konia. Siądźże więc i jedz! A potem opowiadaj, pytaj i odpowiadaj!
- Dziękuję, przyjacielu – rzekł Ian i podszedł do stołu.

- A więc na wschodniej granicy niepokoje mówisz? Co dokładnie cię zaniepokoiło? – spytał król
- Gdy przebywałem na naszej granicy w okolicach wschodnich krańców Gór Środka, na dalekiej północy, w królestwie olbrzymów panowała wielka burza. I nie sądzę by takie monstrum było naturalne. Wydaje mi się raczej że była to magiczna burza. na południu zaś hordy dzikich ludzi i inne stwory napadają na przygraniczne  wioski Międzygórza. Jeśli miałbym coś rzec to wydaje mi się że to jest tylko początek.
- Nie zadziwi cię fakt że właśnie w okolicach Angehortu mniej więcej w tym czasie przebywał czarodziej Orispis?
- Przebywał? A teraz gdzie jest?
- Jest już w Alpis. przybył jak najszybciej. Teraz odpoczywa. I wyobraź sobie że rozmawiałem z nim i wyjaśnił mi tą burzę którą ty widziałeś.
- I co mówi? – zapytał Ian
- Powiedział mi że walczył na śmierć i życie z czarnoksiężnikiem równie potężnym jak on. Wygrał lecz jego uczeń poniósł śmierć zresztą jak wszyscy inni.
- Avelardi?
- Tak, tak. Tak miał na imię.- odpowiedział smutno król. – A co do moich pytań to czy nie uważasz że powinniśmy wzmocnić straż na wschodzie? Aaa i jeszcze jedno. Jak na razie królestwo Arneoed nie ma dostępu do morza, zaś południowe wybrzeże nie należy do nikogo. co ty na to by obrać te ziemie w posiadanie? – zmienił temat.
- Co do wschodu to radziłbym wzmocnić załogę przygranicznych strażnic. Jeśli chodzi o południowe wybrzeże na razie bym się wstrzymał. Nie wątpię w silę i potęgę królestwa lecz czy nie lepiej poczekać do wyjaśnienia sytuacji na wschodzie? Owszem może już się wyjaśniła, może ten przeciwnik Orispisa tym wszystkim kierował a teraz gdy zginął cała struktura ataków runie w gruzach. Ja jednak poczekałbym do wyjaśnienia sytuacji. Zresztą mimo że te ziemie są  niczyje to jednak Balidowie roszczą sobie pomału prawa do tych obszarów. Wole mieć w Balidach i królu Heidim sojuszników takimi jak są teraz niż przeciwników. Po za tym mogłoby to źle podziałać na dopiero co zawarty pokój z Kaligami. – odrzekł pewnie rycerz.
- A więc wschód ale nie południe. takie jest twoje zdanie? – zapytał władca
- Takie jest moje zdanie, królu.
- Rozumiem – powiedział po dłuższej chwili namysłu – niech i tak będzie! A teraz mów czego żądasz ode mnie?!
- Skąd poznałeś, że czegoś chce? -  spytał Ian
- Jakby ci to powiedzieć – zaczął uśmiechając się – nigdy wcześniej tak szybko nie wchodziłeś do Sali Tronowej, nigdy tak szybko i zwięźle się nie wypowiadałeś a co ważniejsze nigdy tak szybko nie jadłeś posiłku! I co najważniejsze: Stale wiercisz swoje stare dupsko na stołku brachu!!! – wykrzyczał śmiejąc się głośno
- Tu mnie masz – odpowiedział cicho Ian. – Chciałbym cię prosić o zwolnienie. Wiem że to nie najlepszy czas ale mam pilne sprawy w domu a one, że tak powiem by mieć jakąś tajemnicę przed tobą nie mogą czekać ani dnia dłużej.
- Masz moją zgodę przyjacielu – powiedział bez namysłu wstając – Do szybkiego zobaczenia!
- Dziękuje. Do zobaczenia! – odrzekł Ian i spiesznie odszedł.

Było lato a  w Dolinie Alpis powietrze stało i tym bardziej panował nieprzyjemny upał. Gustav Born właśnie doglądał swoich parobków gdy z lasu za zakrętu wyskoczył jeździec szybko galopujący ku niemu. W kilka sekund zbliżył się na tyle że Gustav Born mógł już rozpoznać pochylonego na koniu człowieka.
- Witam serdecznie sąsiedzie! Jakie wieści przynosisz z szerokiego świata?! – wykrzyknął uprzejmie.
- I ja cię witam. Szkoda czasu, żeby teraz opowiadać. Moja żona rodzi mi synka! Mojego potomka rozumiesz!? – wykrzyknął jednym tchem.
- Mówże więc w czym mogę ci pomóc Ianie? - zapytał
- Potrzebuję pomocy twojej Dorte.
- Siodłam konie – odpowiedział szybko i zniknął w stajni.

Folwark państwa Magsonów już z daleka wyglądał na bardzo zadbany. Białe mury okalały stajnie i dom, kryty ceglana dachówką, tworząc swoistą zagrodę wewnątrz majątku. W środku muru stała szeroka brama otwierana na zewnątrz, zaś wkoło rosły drzewa oliwkowe. Wewnątrz dom był starannie umeblowany. Z pokoju dochodził krzyk rodzącej kobiety a potem jej płacz przemieszany ze śmiechem.


A State of Trance with Armin van Buuren

Offline

 

#2 2009-10-03 19:04:02

Sindarka

Moderator

10444233
Skąd: Kraków
Zarejestrowany: 2009-07-26
Posty: 178
Punktów :   
WWW

Re: ASTURIA

Prosiłeś o szczerą opinię...Coż...jedyne co mogę powiedzieć to to,że bardzo mi się podoba Co jeszcze mogła bym powiedzieć? Ah tak..bardzo rozśmieszyłeś mnie jedną częścią dialogu.A mianowicie tym: "- Jakby ci to powiedzieć – zaczął uśmiechając się – nigdy wcześniej tak szybko nie wchodziłeś do Sali Tronowej, nigdy tak szybko i zwięźle się nie wypowiadałeś a co ważniejsze nigdy tak szybko nie jadłeś posiłku! I co najważniejsze: Stale wiercisz swoje stare dupsko na stołku brachu!!! – wykrzyczał śmiejąc się głośno"  To naprawdę wyszło Ci świetnie Gratuluję

Offline

 

#3 2009-10-03 22:22:32

mikolaj

Użytkownik

Zarejestrowany: 2009-07-27
Posty: 118
Punktów :   

Re: ASTURIA

xD dzięki, już zresztą wiele usłyszałem słów krytyki od  tzw Amenarhi co do dalszych części. mam nadzieje ze będę słyszał twój głos { jak i innych} w dalszej części publikacji


A State of Trance with Armin van Buuren

Offline

 

#4 2009-10-04 16:51:05

Sindarka

Moderator

10444233
Skąd: Kraków
Zarejestrowany: 2009-07-26
Posty: 178
Punktów :   
WWW

Re: ASTURIA

Oczywiście,że będziesz słyszał mój głos. Nie może być inaczej

Offline

 

#5 2009-10-07 18:16:49

mikolaj

Użytkownik

Zarejestrowany: 2009-07-27
Posty: 118
Punktów :   

Re: ASTURIA

No to nic: zamieszczam kolejny kawałek. od razu zwracam ponownie uwagę, że ponieważ jest to długi tekst to akcja rozkręca się powoli ;p

Zapadała noc gdy król Nathan szykował się do snu. Nagle otwarły się drzwi i wszedł do pomieszczenia człowiek wysokiego wzrostu niebieskich oczach. Był to Orispis.
- Co się stało że nachodzisz mnie tak w nocy? – spytał wymownie król.
- Proszę mi wybaczyć wasza wysokość ale … mam ważne sprawy – zawiesił głos i spojrzał na królową
- Mogłabyś na chwilę nas opuścić – spojrzał na małżonkę jednoznacznie. Gdy ta wyszła Orispis rzekł:
- Chciałbym przepowiedzieć przyszłość twojemu królestwu. Dziś gwiazdy są w najlepszej pozycji ku temu, a noc to najlepsza pora – rzekł czarodziej
- Wolałbym nie – odpowiedział Nathan
- Dlaczego? Czy nie lepiej znać przyszłość i móc uchronić się od niej? To wiedza, dzięki której możesz stać się jeszcze potężniejszy! – nalegał
- Dobrze już dobrze, przepowiadaj byle szybko, - uległ król byleby skończyć całe to przedstawienie. Nie wierzył w takie rzeczy jak przepowiednie. Uważał że jego przyszłość zależy od niego samego, od jego silnej woli, odwagi, męstwa i miłości. Chciał jak najszybciej zasnąć. Teraz jednak miał ochotę posłuchać małych kłamstewek czarodzieja, po to tylko by go później zmieszać. Oczywiście wierzył w dobroć Orispisa i ufał mu równie mocno jak Ianowi, jednak to nie przeszkadzało mu by trochę sobie pogrywać z maga, który był zresztą jego oddanym przyjacielem.
Tymczasem Orispis wstał, przyniósł mały stolik i rozłożył karty. W komnacie pociemniało a znad kart zaczęły wzlatywać płomienie choć karty nie paliły się. Orispis zaczął wypowiadać nieznane słowa, rytm tych słów stawał się tak silny że Nathan mimowolnie dopuszczał je do siebie. Chwilę potem płomienie znad kart pojaśniały znacznie bardziej a karty zaczęły wirować wokół stołu tak, że tylko pozostało ich pięć i nagle zgasły. W komnacie zapanował nieprzenikniony zmrok  Orispis zapalił świeczkę i położył na stole obok kart. Ciężko dyszał. Odsłonił pierwsza kartę: przyjaciel
- Rzecz dotyczy twojego najlepszego przyjaciela – powiedział Orispis – pomyśl o nim choć myślę że to niepotrzebne bo to chyba Ian
-A może ty? – odparł Nathan przekonany jednak o prawdzie słów Orispisa.
- Nie mi to rozsądzać – rzekł krótko mag.
Nathan milczał lecz mocno się przypatrywał w karty. Orispis odkrył następną kartę.
- Dziecko. Myślę że wątpliwości się rozwiały. Ja jako czarodziej jestem sterylny. Tym kimś jest Ian chyba że jest jeszcze ktoś inny.
- Proszę połóż następną kartę – powiedział szybko Nathan kończąc temat. Na początku nie brał tych wróżb poważnie ale teraz po widowiskowym początku zaczął się tym interesować. Przynajmniej chciał usłyszeć do końca przepowiednie czarodzieja.
Czarodziej odsłonił następną kartę.
- Król – rzekł – Może oznaczać ciebie bądź całe królestwo. Może też nie mieć w ogóle nic wspólnego z tobą.
- Następna – Uciął zdecydowanie temat Nathan wyraźnie podenerwowany.
- Skrytobójca – odrzekł czarodziej odsłaniając następną kartę na której malowała się czarna postać ze sztyletem w dłoni. - Chcesz panie kontynuować? –zapytał.
Król milczał. W końcu odezwał się: - Poczekaj. Może pomożesz mi rozwiązać tą zagadkę?
- To potrafi tylko ostatnia karta. Odsłonić? – zapytał z naciskiem
W komnacie zapanowała grobowa cisza. Dwie osoby siedziały przy małym stoliku. Jedna z nich, wyraźnie myślała nad czymś lub kimś. Nagle podniosła głowę i powiedziała: - Odsłoń.
Czarodziej powoli odwrócił kartę. Na twarzy króla Nathana pojawił się wyraz przerażenia.


Ian Magson wyszedł właśnie z izby. Jego synek i żona przed chwilą usnęli. Obok niego stał stary przyjaciel Gustav.
- Chodź, wypijmy coś i radujmy się! – powiedział
Wyszli na ganek domu. Ian otworzył dzban, który trzymał w kącie i nalał druhowi złocistego piwa.
- Moje najlepsze, spróbuj. Chowam je na najlepsze okazje. A dziś właśnie się jedna z nich zdarza! – krzyknął radośnie
- Jestem równie szczęśliwy jak ty – odrzekł
- Widzisz, nasz król Nathan ma swoich potomków. Trochę mu tego zazdrościłem. Owszem, pomagałem je wychowywać tak że teraz wyrośli na prawych ludzi. Byłem dla nich drugim ojcem. Kochałem je i nadal kocham, zresztą jak samego króla
- Niech żyje król – zaryczał Gustav wyraźnie już podchmielony.
- Cicho, dziecko śpi – skarcił przyjaciela Ian. Wyraźnie pogroził ręką. – O czym to mówiłem – zapytał sam siebie – aha, kocham je jak moje własne dzieci, ale teraz gdy mam syna to muszę ci powiedzieć że jest jeszcze we mnie silniejsze uczucie niż tamta miłość.
- Rozumiem – powiedział ledwie słyszalnie Gustav.
- Nic nie mówiłem królowi z jakich powodów wyjeżdżam – kontynuował Ian – chce mu zrobić małą niespodziankę gdy wrócę do Alpis z synkiem. Mam nadzieje że się ucieszy. Pamiętaj że robię się już powoli stary i będę miał komu wszystko zostawić.
- Nie powinieneś sobie żartować - rzekł poważnie Gustav.
- Nie żartuje. Przyjacielu, robię się za stary na te wszystkie wyprawy, bitwy i walki. Czuję to w sobie. Nie dość że nie jestem taki szybki jak niegdyś to teraz w dodatku brakuje mi sił. Sam widzisz. Wole sobie usiąść spokojnie i wypić trochę dobrego piwa. Dosyć zażyłem przygód. teraz czas na odpoczynek i opiekę nad synem.
- Może masz rację – odpowiedział wyraźnie małomówny po kilku kolejkach Gustav.
- Obiecaj mi, że jak umrę to zaopiekujesz się nim – wycedził nagle po dłuższej chwili milczenia Ian
- Co ty mówisz?- zapytał niewyraźnie Gustav
- Obiecaj! –naciskał dalej
- No dobra już dobra, obiecuje! – odpowiedział Gustav chcąc mieć spokój.
Długo jeszcze przed domem było słychać rozmowę. Dwaj mężczyźni głośno dyskutowali na różne tematy. Nad nimi niebo było pełne gwiazd. Gustav nawet nie zdawał sobie sprawy z tego jak jego pijana obietnica wpłynie na losy wszystkich.


A State of Trance with Armin van Buuren

Offline

 

#6 2009-10-10 18:15:01

Milczenie

Użytkownik

Skąd: Kraków
Zarejestrowany: 2009-08-11
Posty: 111
Punktów :   

Re: ASTURIA

To może ja swoją szczerą (nie wiem, czy konstruktywną) krytykę zacznę od uwagi, że według mnie absolutnie niedozwolona jest postawa, którą przedstawiasz na wstępie "przepraszam za błędy, nie chce mi się ich poprawiać". Jak prezentujesz tekst na forum do krytyki, to w najlepszej formie, jaką potrafisz osiągnąć. Popatrz na to od innej osoby tej, mającej krytyki udzielić: skoro nie chce mu się poprawiać błędów podstawowych, które sam widzi, to czy jest sens wytykać mu błędy, skoro może się okazać, że tych poprawić mu się nie będzie chciało tym bardziej?
Jakkolwiek. Najwyżej przyjdzie mi produkować się na darmo.
Generalnie zanim weszłam w temat, stwierdziłam, iż fan Tolkiena będzie miał chociaż w połowie tak rozbudowane opisy, jak pan z flagi gatunku. Niespodzianka. Opisów tutaj tyle, co kot napłakał. Ale to dobrze, bo jeśli miałbyś mnie katować zdaniami tego typu "Choć strzelanie z łuku szło mu dobrze to jednak zawsze był bardziej przekonany do miecza choć trzymał miecz w swoim życiu tylko jeden raz w ręku." to uciekłabym z krzykiem. W zasadzie... to ciągle się zastanawiam, czy tego nie zrobić.
"Na chwilę stawał się wysokim rycerzem w zielonej szacie walczący ze smokiem, wędrujący po niebezpiecznych krainach, ratujący piękne księżniczki." Podmiotem domyślnym rycerz w formie "rycerzem", więc wyjaśnij mi, dlaczego nagle zmienił się i czasownik podajesz w wersji "wędrujący, walczący, ratujący", kiedy powinno być "wędrującym, walczącym, ratującym"?
"Teraz odpoczywa. I wyobraź sobie że rozmawiałem z nim i wyjaśnił mi tą burzę którą ty widziałeś."
Odmiana niepoprawna:
Biernik - (kogo, co widzę?) książkę
Narzędnik - (z kim, z czym idę?) z tą książką
Wersja poprawna:
Biernik - (kogo, co widzę?) książkę
Narzędnik - (z kim, z czym idę?) z tą książką
"- Mogłabyś na chwilę nas opuścić – spojrzał na małżonkę jednoznacznie." Zerknij tutaj.
I bynajmniej nie są to wszystkie błędy, absolutnie. Skoro Tobie nie chce się poprawiać tych, które sam widzisz, nie ma sensu, żebym ja poprawiała Ci niemal każde zdanie, bo i tak trud mój będzie daremny.
O opisach wypowiedzieć się raczej nie sposób, bo praktycznie ich nie ma, a jeśli są, to tak suto naszpikowane powtórzeniami, błędami interpunkcyjnymi, literówkami lub problemami z utrzymaniem podmiotu domyślnego, że trudno to gładko przełknąć. W sumie rzecz dotyczy nie tylko opisów, ale również dialogów. Po prostu całego tekstu.
O postaciach nie wiem zupełnie nic. Jeśli kogoś opisujesz, to na zazwyczaj ma kolor włosów i oczu... w zasadzie o ile go opisujesz, bo postaci było kilka, opisów natomiast znacznie mniej. Nie mam o bohaterach bladego pojęcia. W dialogach nawet nie udało mi się uchwycić ich charakterów. Żadnych znaków szczególnych, żadnych różnic w sposobie wypowiadania się. Fakt faktem, że tekstu jest stanowczo zbyt mało i nie powinno się o krytykę prosić w przypadku takiej ilości. Inna sprawa, że gdyby było go więcej, kategorycznie nie zmusiłabym się do przeczytania. Brak opisów mnie odstrasza, armia drobnych błędów przeraża i skrupulatnie miażdży jakikolwiek komfort czytania. Nie znalazłam stylu, nie znalazłam iskry, która rozpaliłaby zainteresowanie. Wyrzucasz w opisach potok surowych faktów, informacji dotyczących głównie przeszłości, teraźniejszość niemal nie istnieje poza dialogiem i określeniami drobnych czynności najczęściej odnoszących się do samych wypowiedzi. Kiedy chłopak polował, nie było żadnego napięcia, żadnego szmeru (to zdobycze ot tak, wyskakują nagle z krzaków, jakby dokładnie w chwili wyskakiwania się zmaterializowały?), żadnej wbijającej się w palce cięciwy (napinałeś kiedyś łuk, byłeś kiedyś na polowaniu, wiesz, jak myśliwy się wówczas czuje?). Zabrakło wiele, zabrakło rzeczy z chwili obecnej, rzeczy, których wspomnienie pierwszego polowania absolutnie nie zastąpi.
I cóż z tego, że stworzyłeś mitologię, skoro zapomniałeś o samym, właściwym świecie, wyglądzie bohaterów, ich indywidualnych charakterach, gestach i osobowościach należnych tylko wybranym jednostkom? O kreacji świata powiedzieć nie mogę nic. Nie było jej tutaj, przechadzała się gdzieś indziej, w innej części, czasie, akcji... gdzieś indziej.


Jeśli zawsze i wszędzie musimy opowiadać o wszystkim na głos,
nie pozostawiamy miejsca ani na tajemnicę,
ani na wyobraźnię.

Offline

 

#7 2009-10-12 18:56:01

mikolaj

Użytkownik

Zarejestrowany: 2009-07-27
Posty: 118
Punktów :   

Re: ASTURIA

dziękuje
otóż jest to jak najbardziej konstruktywna krytyka. Właśnie o taką mi chodzi. Z mojego punktu widzenia to co mówisz nie przeraża mnie tak bardzo. Kilka faktów które zaznaczam to takie że:

- te początkowe fragmenty były pisane w wieku 15,16 lat, więc dość dawno.
- Zarysowany początek, jest oczywiście miernym wykonaniem, ale należy pamiętać o tym że nie mógłbym w kilkunastu zdaniach opisać wszystkich osób, ukazać w pełni ich osobowość. TO CZYTELNIK MA SPRÓBOWAĆ SAM ZROZUMIEĆ POSTAWY i OSOBOWOŚCI BOHATERÓW. Tu nic nie będzie podane na tacy. Może dlatego stąd wynika twoje zażenowanie bo chciałaś ujrzeć bohaterów w dwóch pierwszych fragmentach którzy o których wszystko byś wiedziała. Tak nie będzie.
- Co do braku opisów myślę ze nie powinnaś się martwić. Są one, dość głęboko zarysowane. nie zamierzam jednak pastwić się nad kilkoma zdaniami.
- Widzisz owszem, nigdy nie byłem na polowaniu, nigdy nie napinałem łuku, czy to jednak ma znaczyć że mam tego nie opisywać? Do czego mam się zatem ograniczyć??? Wydaje mi się że twoje spostrzeżenia są nieco uwstecznione w tym względzie. Po za tym nie moim zamiarem było by czytelnik poczuł się na polowaniu, lecz było nim by czytelnika wprowadzić w opowieść, krótkim fragmentem, zapoznającym w jakimś tam skrawku części z moim bohaterem. Oczywiście znajdą się takie osoby jak ty [ do czego masz pełne prawo] które właśnie oczekiwały by już na samym wstępnie wszystkiego. 
- Dziękuje za wskazania błędów ortograficznych.  Być może źle mnie zrozumiałaś ze nie chce mi się ich poprawiać, bo chciałbym by  to wyglądało jak najlepiej. Większości z nich nie dostrzegałem. No cóż.... tak mam mózg, już go nie zmienię. Ale chce powiedzieć żeby zmieni styl tego co napisałem, musiałbym wg twoich wskazań jeszcze raz to napisać. A nie chce tego robić i nie zrobię, a wiesz dlaczego?: Bo COŚ już stworzyłem, i jakiekolwiek to jest to nigdy nie wyrzuciłbym tego do kosza. 
- I ostatnia rzecz jaką chyba nie zauważyłaś... To co opisuje dzieje się przed 17 laty przed głównymi zdarzeniami. Jest to tylko wstęp do tego co będzie. Dlatego nie jest nazbyt szczegółowe, nie ma tutaj porywającego tekstu. Mimo to zdecydowałem się  że właśnie w taki sposób przeprowadzę tą retrospekcję a nie jak większość osób , która taką retrospekcję prowadzi w kilkunastu snach, rozmowach itd. Wydaje mi się bowiem ze taka retrospekcja, ujęta w jedną całość jest łatwiejsza dla zrozumienia przez czytelnika.

Ja mimo wszystko chce ci podziękować. Myślę ze twój komentarz jest dla mnie najważniejszy, bo po raz pierwszy ukazuje pewien rodzaj myślenia o którym nie wiedziałem, co będzie mi pomocne w dalszej części. Myślę że co do opisów nie masz się czego obawiać a i mam cichą, uzasadnioną nadzieje że dalej...znacznie dalej... pozbędziesz się wielu wątpliwości


A State of Trance with Armin van Buuren

Offline

 

#8 2009-10-16 21:59:40

Milczenie

Użytkownik

Skąd: Kraków
Zarejestrowany: 2009-08-11
Posty: 111
Punktów :   

Re: ASTURIA

Mianem "epilog" oznaczyłeś początkowe fragmenty? Z komentarza odautorskiego wywnioskowałam, że początkowe fragmenty, jak sam piszesz, są złe, ale tytuł, który nadałeś, sugeruje, iż to jest koniec.
Tak, czytelnik "ma spróbować sam zrozumieć postawy i osobowości bohaterów", tak. Ale jak biedny czytelnik ma to zrobić, kiedy nie ma żadnych podstaw, na których mógłby przeprowadzić to swoje wnioskowanie? Wszystkie postacie zachowywały się identycznie i niby jak tutaj cokolwiek wnioskować? Z pomocą układu planet, który widniał na niebie, gdy w tekst się zagłębiał?
Nie martwię się, serio. Martwiłabym się jedynie, gdyby Twój tekst uczynili lekturą obowiązkową.
Źle zrozumiałeś. Nigdzie nie powiedziałam, że jeśli nie byłeś na polowaniu, to nie masz tego opisywać. Polowanie było tylko przykładem, przykładem, który dotyczył całości. Chodziło o to, że nie możesz pisać tak, jakby istniała tylko ta rzecz, na którą bohater aktualnie zwraca uwagę. Czy gdy w tej chwili czytasz moją wypowiedź, istnieje tylko monitor, czy może pokój istnieje również? Nie wiem, jak czuła jest Twoja percepcja, ale moje postrzeganie peryferyczne jest bardzo mocno rozwinięte.
I tutaj z tym przykładem nie trafiłeś do odpowiedniej osoby. Bo ja piszę moją opowieść jeszcze raz. Nie wyrzuciłam poprzedniej wersji do kosza, po prostu uznałam, że sama historia zasługuje na coś lepszego.
Zauważyłam. Dlaczego uważasz, że nie? Wbrew pozorom potrafię wywnioskować, co znaczy napis "17 lat wcześniej…", a nawet połączyć bohatera występującego na samym początku z dzieckiem, które urodziło się siedemnaście lat wcześniej, a i człowieka, który złożył obietnicę odpowiednio usytuować. Umiem też wywnioskować, że Ian zmarł. Niesamowite posiadam umiejętności, prawda? Są takie... zaskakujące.

Ależ proszę bardzo.
Nadzieję uzasadnioną możesz mieć, ale tylko co do poprawy swojego tekstu. Ta odnosząca się do pozbawiania mnie "wątpliwości" (jak uroczo to nazwałeś) raczej jest irracjonalna, bo jeśli tekst nie poprawi się diametralnie i natychmiastowo, to ja nie będę czytała dalej, a co za tym idzie, moje "wątpliwości" pozostaną niezmienne. ;]


Jeśli zawsze i wszędzie musimy opowiadać o wszystkim na głos,
nie pozostawiamy miejsca ani na tajemnicę,
ani na wyobraźnię.

Offline

 

#9 2009-10-17 11:21:15

mikolaj

Użytkownik

Zarejestrowany: 2009-07-27
Posty: 118
Punktów :   

Re: ASTURIA

haha ;p masz poczucie humoru ;p

a tak serio już byś może zmyliła cię wielkość czcionki - Epilog bowiem jeszcze będzie trwał i trwał... Zresztą to akurat najmniej ważne.
nie wiem skąd wnioskujesz że wszystkie postacie są identyczne. oczywiście, nie zarysowałem jeszcze ich cech aczkolwiek z biegiem czasu one się ukażą. A przeciez jasne jest że nie napisze: Elfhart był miły, miał poczucie humoru, kochał zwierzęta itd itp. Co do tego to chyba się zgadzamy.

Co do skupienia uwagi tylko na jednej rzeczy - widzisz chyba nie jest tak do końca jak mówisz. Przypomnij sobie styl Sapkowskiego.  W tej mierze on jest podobny. Przecież Sapek nie skupiał się na opisywaniu całości a tylko wycinka, ile to razy np w Trylogii Husyckiej Szarlej i Renyavan sobie idą i nagle ni stąd ni z owąd atakują ich żołnierze. I sapek nie opisuje jak 6to się stało. Tak po prostu, stało się i już. A jeśli ja nie zrozumiałem twojego przesłania to proszę mów jaśniej , nie językiem psychologi czy czegoś takiego, nie językiem czysto naukowym. nie każda z osób się tym interesuje. myśl powinno się ujmować tak, by była ona zrozumiała dla każdego a nie tylko dla swojej własnej oceny:) [ przepraszam za małe litery na początku zdania - klawiatura mi szwankuje ]

może źle się wyraziłem z tym koszem. oczywiście ze jak najbardziej powinno się powieść poprawiać. ale pewnych rozwiązań nie chcę zmieniać, nie chce właśnie dlatego ze tobie mogą się nie podobać, dla mnie są one przejrzyste czy też zrozumiałe.

i ostatni rzecz jaka nasuwa mi się na myśl pisze pod utarty schemat tzw prosiaczka [ mam nadzieje że wiesz co oznacza ten schemat]. Dlatego nie wzbudza we mnie jakiejś zażyłości to ze potrafisz odczytać kolejne losy. Tylko widzisz, myślę ze każdy podejrzewałby podobnie.  Być może jest to przestarzały schemat, ale myślę ze to tylko wprowadzenie. póxniej jest już znacznie bardziej skomplikowanie, znacznie trudniej przewidzieć przyszłość - coś jak moda na sukces ;p. Zresztą wyleciała mi mysl z głowy jaką chciałem powiedzieć. Musze leciec na zajecia. dzieki za odpowiedź


A State of Trance with Armin van Buuren

Offline

 

#10 2009-10-17 15:25:30

Milczenie

Użytkownik

Skąd: Kraków
Zarejestrowany: 2009-08-11
Posty: 111
Punktów :   

Re: ASTURIA

Poczucie humoru? W moim przypadku to chyba raczej zwyczajny cynizm.
Epilog niechaj sobie trwa, ale w przypadku tego fragmentu wygląda raczej jak prolog, nie epilog.
Wnioskuję tak na podstawie prezentowanego tekstu - nikłego fragmentu, który tutaj zamieściłeś. Wnioskuję tak, gdyż owy tekst nie zawierał nic, co pozwoliłoby mi się oddać innym rodzajom wnioskowań. Tak, zgadzamy się co do tego.
Nie lubię Sapkowskiego. Ale nawet w jego powieści postacie nie szły sobie przez białą pustkę, a żołnierze nie wyskakiwali z mlecznych kłębów niewiadomego. I nie napisałam, że powinien opisać, że żołnierze wyskoczyli z rozkazu jakiegoś-tam dowódcy, któregoś-tam pułku, których koszary były w tym-i-w-tym mieście, położone na północny-zachód od wieży centralnej kościoła wiary panującej. Nie. Chodziło mi tylko o to, że białe niewiadome zastępujące otoczenie nie ma podstaw bytu. To, że patrzysz na coś wcale nie sprawia, że przestajesz widzieć wszystko, co Cię otacza tak zwanym 'kątem oka' (widzenie peryferyczne).
I tu się różnimy, bo ja osobiście zawsze uważam, że nawet podobające mi się rozwiązanie, mogę napisać lepiej. Zwłaszcza, jeśli jak marny jest sam tekst.
Nie mam pojęcia, co oznacza, nigdy się z nim nie spotkałam i, w przeciwieństwie do widzenia peryferycznego, google go również nie znają. Ale domyślam się znaczenia z dalszej wypowiedzi. Moja domyślność nie miała budzić zażyłości. To była ironia. Ironia dotycząca Twojej uwagi o 'siedemnastu latach wcześniej'. Nic nie miałam do przewidywalności, ba, nawet o niej nie myślałam, uznając, że to zbyt mały fragment, by o niej debatować.


Jeśli zawsze i wszędzie musimy opowiadać o wszystkim na głos,
nie pozostawiamy miejsca ani na tajemnicę,
ani na wyobraźnię.

Offline

 

#11 2009-10-19 12:25:20

mikolaj

Użytkownik

Zarejestrowany: 2009-07-27
Posty: 118
Punktów :   

Re: ASTURIA

ja wiem ze to zwyczajny cynizm. tylko widzisz jak czytam twoją wypowiedź - sam się śmieje (z twojego cynizmu, który miał za zadanie mnie urazić a tak naprawdę mnie rozbawia). [ wiem że to z kolei mój cynizm] Śmieje się z twojego zachowania. Wszakże bez sensu jest na stronie zrzeszającej miłośników fantasy się kłócić i dochodzić sobie do gardła dlatego już lepiej nic nie mówię.

Co do Epilogu - huh.... Fakt faktem przyglądając się setki razy tej pracy nie zauważyłem że jest to prolog i popełniłem maleńki błąd.  xD. Dzięki ;p zaraz to zmienię ;p yyy nie wiem jak się to zmienia. W każdym razie jest to PROLOG oczywiście. Aczkolwiek mam małego buraka na twarzy jak mogłem palnąć takie głupstwo przez te tyle lat. Chyba czasem człowiek widząc coś oczywistego już potem nawet na to nie spogląda i tak było w tym wypadku. pzodrawiam


A State of Trance with Armin van Buuren

Offline

 

#12 2009-10-19 12:47:34

Milczenie

Użytkownik

Skąd: Kraków
Zarejestrowany: 2009-08-11
Posty: 111
Punktów :   

Re: ASTURIA

Mała poprawka. Mój cynizm jest sam dla siebie, nie jest jego priorytetem urażanie ludzi, tylko pokazywanie im pewnych rzeczy. Przynajmniej na mnie taka metoda najlepiej działa, więc taką najczęściej stosuję wobec innych.
I teraz przynajmniej zrozumiałam, o co Ci we wstępie chodziło. Uf.


Jeśli zawsze i wszędzie musimy opowiadać o wszystkim na głos,
nie pozostawiamy miejsca ani na tajemnicę,
ani na wyobraźnię.

Offline

 

#13 2009-10-21 11:46:20

mikolaj

Użytkownik

Zarejestrowany: 2009-07-27
Posty: 118
Punktów :   

Re: ASTURIA

ok. Ale sądzę ze cynizm nie powinien być priorytetem,. oczywiście każda krytyka jest ważna, powiem więcej, twoja jest bardzo ważna [ jak dla mnie]. Ale uważam ze krytyka przez cynizm tylko zraża wiele osób do tej krytyki. To tak jakby się na wstępie mówiono o sobie: jestem chamski, gbur i specjalnie wam dokopie bo nienawidzę świata w którym żyje i innych osób. Tak to częściowo z boku wygląda. może oczywiście dla ciebie taka krytyka trafia, ale dla mnie taka wypowiedź skupia uwagę przede wszystkim na cynizmie a nie na treści krytyki. I myślę że tak jest dla większości osób.


A State of Trance with Armin van Buuren

Offline

 

#14 2009-10-21 12:05:32

mikolaj

Użytkownik

Zarejestrowany: 2009-07-27
Posty: 118
Punktów :   

Re: ASTURIA

Strażnica Mohen wznosiła się na krańcu Gór Skośnych. zawdzięczała swą nazwę pustyni, która zalegała na południe od niej. Usytuowanie wartowni ściśle wiązało się z jej funkcją. Silnie obsadzona wojskiem miała chronić i obserwować od południa Międzygórze. Jej zadaniem było strzeżenie granicy Arneoed przed ludami barbarzyńców a przede wszystkim przed sforami orków i innych złych stworzeń. Zamek znajdował się na ostatnim wzgórzu łańcucha gór. Stąd widok rozpościerał się na wiele mil leżącej przed nimi równiny i pustyni. Od zachodu zamek był jakby przykuty do jednej z sterczących pionowych skał. Twierdzy od południa dodatkowo oprócz murów broniła jedyna rzeka w tej okolicy, Mohena. jedynie od wschodu i północy twierdza była broniona przez  w tych miejscach podwyższone mury. W tej chwili w grodzie znajdował się liczny odział żołnierzy w postaci dwustu kopi i dwa razy tyle pieszych. Część z nich stanowiła załogę grodu ale ponad połowę liczył oddział mający za zadanie wytropić  grasujące w okolicy dzikich ludzi napadających na pobliskie, nieliczne wioski.
- Kiedy ruszacie? – zapytał ciemny mężczyzna z płaskim nosem
- Nie wiem jeszcze Sigurdzie. Myślę że może jutro. –odpowiedział drugi
- Gdzie już wiesz?
- Właśnie miałem zamiar poprosić cię. . .
Nie wiadomo jak długo trwała by ta rozmowa ale została nagle przerwana potężnym wybuchem przy głównej bramie i tysiącami chrapliwych krzyków. oddziały wroga imponująco szybko przebiegły dystans między skałami a warownią. Skoczyły obok zniszczonej, powyginanej wybuchem bramy i wtargnęły do uśpionego zamku.
-Alarm, wstawać! Wariasowie atakują – krzyczano z różnych stron. Ale było za późno.
Wstawał poranek gdy było po rzezi. Międzygórze stało otworem.



- Śmierć – powiedział metaliczny głos czarodzieja
Oboje milczeli.
- W końcu król odezwał się – jak to wszystko powiązać? Czy Ian byłby zdolny do zdrady i zabójstwa? Czy chciałby korony dla siebie? Orispisie, pomóż! – zawołał zapominając o tym co przed kilkunastoma minutami myślał o przepowiedniach i wróżbach. Teraz w to całkowicie wierzył.
- Nie wiem królu. Znam Iana i jest moim przyjacielem i nigdy bym o takie coś go nie posądzał. Królu, był ci zawsze wierny, służył tobie i całemu królestwu. – przerwał – ale teraz sam mam wątpliwości – dokończył.
- To nie może być prawda. W końcu Ian nie ma syna. To bez sensu.
- Że nie ma to nie znaczy że nie będzie miał. Gdzie on teraz jest?
- W domu. prosił o zwolnienie. Mówił że . . . – zawiesił, wyraźnie pobladł – Orispisie! Mówił że to tajemnica! – zrozumiał na swój sposób całą sytuację. Skojarzył fakty. Myśli przelatywały mu wokół głowy.
- Ian ma syna!, Ian chce mnie zdradzić, Ian chce mnie zabić i chce tronu dla swego potomka! Może jeszcze nie teraz ale wkrótce się o to upomni! – Wykrzyczał gwałtownie.
- Chociaż – powtarzał swe myśli na głos – Może w ogóle nie ma syna. To w końcu mój przyjaciel. Zawsze był dla wszystkich dobry. może tak spytać się go wprost? co proponujesz? – skierował nagle pytanie do Orispisa
- Panie – rzekł mag po chwili – Cokolwiek tutaj zostało powiedziane i zostanie powiedziane Myśle że powinno zostać w ścianach tej komnaty. Wierzę w przeznaczenie ale wierzę że przeznaczenie można zmienić. Prawie zawsze. Dlatego jeśli dobrze odczytaliśmy przepowiednie a uważam że tak się stało, to radzę ci byś podjął jakąś decyzję. A masz do wyboru niestety tylko dwie. Albo twoja śmierć albo jego. Myślę że inne rozwiązanie tylko skomplikowałyby sytuację i ją jeszcze pogorszyło. Musisz tu i teraz podjąć  szybkie rozstrzygnięcie.
Król Nathan wstał, długo patrzył w ścianę. Wyjął z pochwy swój czarno - szary miecz - Orover. Przerzucił wzrok na broń. Milczał
- Zabić – załkał


Kilka dni po ostatnim kuflu z Gustawem, Ian Magson wstał z łóżka i wyszedł na dwór. Wiał chłodny wiatr z wyższych partii gór. W oddali wiła się Amu-Dibara, mająca źródło nieopodal jego zagrody. Z tego miejsca miał rozległy widok na Dolinę Alpis. Nieopodal biegła droga, zaś na niej zobaczył kilkunastu jeźdźców zbliżających się do jego folwarku. Po dłuższej chwili mógł już dostrzec sylwetki jeźdźców. Był to jeden z oddziałów królewskich, które służyły do wszystkiego. począwszy od ochrony przenoszonego skarbu królestwa po morderstwa i sabotaże na terenie wroga. Teraz jednak nie skradli się a jechali głównym traktem, stąd wyszedł im na spotkanie przed bramę. Nagle odwrócił się bo jakąś postać szła w jego kierunku od strony domu. Spojrzał i zobaczył swoją żonę skromnie ubraną.
- Kochanie chodź do łóżka – powiedziała natarczywie
- Zaczekaj – odpowiedział i wskazał na konnych – Coś ode mnie chcą więc zaraz przyjdę. Idź się ubierz cieplej bo się przeziębisz
- Ciepło mi- ucięła krótko.
Konna grupa zbliżyła się. Kilku rycerzy zeskoczyli z wierzchowców i podeszli do Iana. Poznali go. W końcu był poważaną postacią.
- Witam w moim majątku – rzekł uprzejmie Ian i podał rękę.
- Witam –rzekł jeden z nieznajomych. - Nazywam się Śmierć!!! – ostatnie słowa wykrzyczał i w tym samym momencie z niesłychaną szybkością wyciągnął sztylet i zadał cios w szyję Ianowi. Drugi dryblas pchnął mieczem prosto w pierś jego żonę.
Ktoś mógłby powiedzieć że taki znakomity rycerz jak Ian powinien umknąć ciosowi, złapać przy odchyleniu jeden z mieczów tkwiących w pochwach rywali i z półobrotu uderzyć przynajmniej dwóch rycerzy po głowach. Ktoś mógłby powiedzieć że Ian powinien zawsze być czujny. Ktoś mógłby mu zarzucić jego pewność siebie.
Ale Ian przeżywał najradośniejsze chwile w swoim życiu i niczego nie podejrzewał. W końcu po co miałby podejrzewać rycerzy króla. O co?
Martwi państwo Magson leżeli przed główną bramą. Całe zajście widziała służąca z parobkiem, ukryci w stajni. Szybko ubrali się i wyszli tylnymi drzwiami. Zgięci wpół szli pod murem aż nie znaleźli się przy tylnych drzwiach domu. Weszli do środka. Służąca szybko zawinęła małe dzieciątko w koc i ponownie wyszli na tylny ganek. Mała furtką wymknęli się w ciemności w wielki ogród państwa Magsonów między szeleszczące na wietrze drzewa i kukurydzę.


MILCZENIE ja wiem ze tobie chce się rzy*gać tym opowiadaniem. Ale zwłaszcza ciebie proszę o krytykę. mimo wszystko. To są początkowe fragmenty, z pewnością dalej będzie lepiej.


A State of Trance with Armin van Buuren

Offline

 

#15 2009-10-21 22:46:18

Milczenie

Użytkownik

Skąd: Kraków
Zarejestrowany: 2009-08-11
Posty: 111
Punktów :   

Re: ASTURIA

Przeczytaj jeszcze raz. Uważnie. Cynizm ma priorytet, cynizm nie jest priorytetem. To dość znaczna różnica.
Amory gości mi nie służą...
A teraz będzie przeciętna prezentacja mojego normalnego stylu pracy z tekstami. Pokażę Ci wszystko, co dostrzegam (pomijając zazwyczaj interpunkcję), ale tylko ten jeden raz.

'Strażnica Mohen wznosiła się na krańcu Gór Skośnych. zawdzięczała swą nazwę pustyni, która zalegała na południe od niej.' Zgubiona duża litera w drugim zdaniu. Strażnica nazwę zawdzięczała pustyni. To znaczy, że pustynia nazywała się Mohen, czy że Mohen to znaczy pustynia?
Pierwszy akapit jest straszny. Jak wcześniej zarzucałam Ci brak szczegółowości, tak teraz zarzucę nadmiar (właściwie... to chyba znów niedomiar, zależy z którego punktu widzenia patrzeć). Znajdź  z ł o t y  ś r o d e k! Był sobie stół. Na stole stała świeczka, na północny-zachód od świeczki leżał zeszyt, a na północ od zeszytu była ściana. Pod ścianą ścierka, a na południe od ścierki był ołówek. Minutę mrówczej wędrówki na zachód znajdowała się wieża z pięciogroszówek, na szczycie której stał ołowiany żołnierzyk, obserwujący położoną na północnym wschodzie niebieską wstążkę. A serwetka na której rzecz się toczyła nazywała się Karbowana i była kraciasta. (Powtórzenia są zamierzone.) Po pierwsze: suche fakty zabijają zainteresowanie. Po drugie: suche fakty podaje się, kiedy są do czegoś przydatne. Po trzecie: jeśli mają być przydatne i ważne dla czytelnika, to powinno się je podać w przystępnej, interesującej formie, która utkwi mu w pamięci. Obrazowa forma. A co za tym idzie, wówczas przestają być suchymi faktami. Liczy się pomysłowość w takim przypadku, swego rodzaju 'chwyty marketingowe'. Zdradzić Ci najprostszy? Zamiast produkować morderczy opis z punktu bezosobowego narratora, usadź na koniu bohatera. Niech czytelnik popatrzy jego oczami i zrozumie coś z tego Twojego słowotoku kierunków świata; niech czytelnik ma się z kim utożsamić. Oczywiście, jak napisałam, to najprostszy i najbardziej banalny, ale jednocześnie o niebo efektywniejszy precedens dla geografii. Jakkolwiek... to ma być tekst literacki, nie spis rzeczy przebywających w pomieszczeniu wraz z ich dokładnym rozmieszczeniem.
' W tej chwili w grodzie znajdował się liczny odział żołnierzy w postaci dwustu kopi i dwa razy tyle pieszych.' Dwa razy tylu pieszych, jak już. W poprzednim zdaniu znów brak dużej litery na początku. Kopia, więc kopii, a przynajmniej tak wynika z moich informacji. Ale wybacz, nie jestem teraz w stanie owego słowa uwiarygodnić (zawsze może być jakimś wyjątkiem), jako iż mój słownik postanowił mnie opuścić. Poza tym... żołnierze w postaci kopii? W sensie, że zamienili ich w broń, bo tak było efektowniej i nie trzeba było ich karmić? A teraz zapytam tak, jak według mojej mamy zapytałby człowiek inteligentny - chodziło Ci o kopijników - ciężkozbrojnych jeźdźców z kopiami i mieczami? Wyrażaj się precyzyjnie, zrozumiale. Dwie setki długich drągów maszerujących przez przypadek wyglądają cokolwiek dość zabawnie. Przynajmniej dla mojej logicznej wyobraźni.
'Część z nich stanowiła załogę grodu ale ponad połowę liczył oddział mający za zadanie wytropić  grasujące w okolicy dzikich ludzi napadających na pobliskie, nieliczne wioski. ' grasujące dzikich ludzi?  I powiedz mi jeszcze, dlaczego w tym zdaniu jest tylko jeden przecinek, kiedy powinny być przynajmniej trzy, jak nie więcej? W ogóle z przecinkami to problem w tym tekście jest gargantuiczny.
'- Kiedy ruszacie? – zapytał ciemny mężczyzna z płaskim nosem' Ciemny, że głupi, ciemny, że ciemnoskóry czy ciemny, że ciemnowłosy? Co się stało z kropką na końcu zdania? Nie możesz rozdawać urlopów tak lekką ręką. Nierozważne.
'- Nie wiem jeszcze Sigurdzie. Myślę że może jutro. –odpowiedział drugi' W takiej konstrukcji, kiedy jest zdanie, a imię stoi na końcu jako wdzięczny (lub nie) dodatek, zawsze,  z a w s z e, stawia się przed nim przecinek. I przed 'ale' też. Poza tym, co ja pokazywałam o zapisie dialogów? Jak chcesz ode mnie krytyki w nowym fragmencie tekstu, to przynajmniej popraw zapis dialogów, zanim mi to do czytania dasz. Nie wrzucasz tutaj dużo, to nie jest coś, co zabierze Ci więcej niż trzy minuty. A ja dowiem się chociaż, czy potrafisz chociaż jedną radę w życie wcielić. Nawet nie masz pojęcia, jak irytującą rzeczą jest czytanie tekstu z błędami.
'- Właśnie miałem zamiar poprosić cię. . . ' Co to za nowa forma wielokropka? Spacji się tam nie daje.
'Skoczyły obok zniszczonej, powyginanej wybuchem bramy i wtargnęły do uśpionego zamku.' W zdaniu wcześniejszym znów brak dużej litery. Okej, zgadzam się na pewne utarte zwroty, ale skaczący oddział to już zbyt wiele. Stanowczo protestuję przeciw takiemu określeniu. To się jawnie kłóci z moją estetyką słowną, jest chropowate, drażniące i zupełnie pozbawione jakiejkolwiek gracji. I nie, nie będziemy o tym rozmawiać, to mój artystyczny subiektywizm zakrapiany pedantyczną drobiazgowością.
'-Alarm, wstawać! Wariasowie atakują – krzyczano z różnych stron. Ale było za późno.
Wstawał poranek gdy było po rzezi. Międzygórze stało otworem.' Po pierwsze: powtórzenie 'wstawać'. Po drugie: krócej się nie dało? Opisać całą bitwę w czterech zdaniach, fiu, fiu, jestem pod wrażeniem. Pobiłeś rekord, nawet autorka ocenionego przeze mnie na najniższą kategorię opowiadania, opisywała bitwy obszerniej. Szczegół, że błędy logiczne i inne idiotyzmy przysparzały mi całą masy śmiechu.

I tutaj poprzestanę, zważywszy na to, że mój komentarz stałby się trzykrotnie (lub więcej) dłuższy od samego tekstu. Widziałam jakiś sens w obszernym komentowaniu, kiedy uważałam, że to mniej więcej styl aktualny, ale nie znajduję go zupełnie, kiedy wiem, iż to sam, zupełny początek. Twój styl jest teraz inny, wiedza bardziej obszerna, po cóż mam pisać o rzeczach, które najpewniej odkryłeś już dawno temu? Pokaż coś aktualnego, wtedy możemy spróbować 'porozmawiać'. Aktualnie? Nie widzę sensu.


Jeśli zawsze i wszędzie musimy opowiadać o wszystkim na głos,
nie pozostawiamy miejsca ani na tajemnicę,
ani na wyobraźnię.

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
najtańsza wypożyczalnia samochodów szczecin