Proszę bardzo. Drugie opowiadanie, jakie mam przyjemnosc pisac:):)
Iwona z Markiem siedziała u Anety. Rozmawiali i śmiali się razem z nią. Dziewczyna często miała gości, a ci zapewniali jej zawsze jakąś rozrywkę. Zresztą sama ich obecność była dla niej ważna. Nie lubiła, kiedy odchodzili, bo wtedy zostawała sama w pokoju, unieruchomiona przeszkadzającym gipsem. -Nie no wiesz. Za niedługo ci to w końcu zdejmą- pocieszał ją Marek. Jego obecność sprawiała Anecie najwięcej radości. Lubiła słuchać jego głosu, patrzeć na niego, rozmawiać z nim. Był inteligentny i nie było tematu, którego by jeszcze nie poruszyli, a każda nowa dyskusja toczyła się bardzo długo. -Ta, ale zanim ściągną, to jeszcze będę musiała siedzieć trochę w domu. Boże, tak bym się przejechała na rower... albo poszła na spacer. Cokolwiek, byle wyjść. -No spokojnie. Później będziemy jeździć i spacerować ile tylko będziesz chciała. Zobaczysz. -No ja mam nadzieję. Co się stało? Aneta spojrzała na Iwonę, która z szeroko otwartymi oczami patrzyła na ścianę. Usta otwarła z przerażenia i zastygła w bezruchu. -Iwona?! Żadnej reakcji. Po chwili Marek cicho krzyknął. -Co się dzieje?!-zawołała dziewczyna. Aneta była zdezorientowana. Nie widziała co tamta dwójka zobaczyła. Chciała wiedzieć, co ich tak przeraziło. Wpatrywała się w ścianę nie widząc nic nienormalnego. Po chwili jednak i ona dołączyła do nich. Kawałek ściany zaczął falować tak, jak powietrze nad ogniem. Wyglądało na to, że jest to jakieś przejście, które się pomału otwiera. Nie widać było jednak nic, co wskazywałoby na to, że za nim coś się znajduje. -Co t-to jest?-wydukała Iwona. Aneta przełknęła ślinę. Była sparaliżowana strachem. -Nie wiem... wygląda na jakieś przejście. -O nie. Nigdzie nie idę! -Cokolwiek to jest, wygląda na to, że jednak powinniśmy zobaczyć z czym mamy do czynienia. Pokazało się to nam i to też nie wszystkim od razu...-powiedział powoli Marek. -Myślę, że on ma rację-wtrąciła Aneta. -No was chyba pojebało! Nie wiedząc co to pchacie się tam od razu. Lećcie! Tylko żebym was nie zobaczyła ostatni raz, bo nie wiem czy to coś was wypuści! Marek spojrzał na nią w zamyśleniu. Ściągnął brwi i nie odzywał się. -Masz rację, ale i tak spróbuję. -Pomożesz mi?-zapytała Aneta. -Jasne. Mogę cię ponieść? -Mogę przejść sama... -Szybciej będzie, a poza tym nie chcę, żebyś się tak męczyła. -No dobrze. Pochylił się nad nią. Ona zarzuciła mu ręce na szyję i próbowała pomóc mu w podniesieniu. Iwona patrzyła na to nieobecna. Nie chciała zostać sama, ciekawość ciągnęła ją ku wejściu, a jednocześnie zdrowy rozsądek podpowiadał, by nie ufać temu, co widzi. -Chodź z nami- poprosiła Aneta. -No nie wiem...Chcę żyć. -Tak czy inaczej będziemy tam razem. Wszyscy... -Boję się. -Myślisz, że my nie? Nie wiemy co to jest. -Dobrze, najwyżej wszyscy stracimy na tym. Wstała drżąc. Jej serce biło bardzo szybko. Miała wrażenie, że nogi uginają się pod nią. Powoli podeszła do ściany wyciągając ręce. Im bliżej była, tym bardziej czuła ciepło bijące z portalu. W końcu podeszła całkiem do niego. Najpierw powoli dotknęła koniuszkami palców. Poczuła się tak, jakby wsadzała je do ciepłej galarety. Bała się, jednak zaczęła coraz głębiej wchodzić w wejście. Słyszała szybki oddech Anety za sobą. Po drugiej stronie znalazła się w pomieszczeniu, w którym dominowały cieple barwy. Poczuła się bezpiecznie, jednak fakt, że nie wiedziała co stanie się dalej, sprawiał, że nie dawała ponieść się chwilowemu uczuciu. Za jej plecami wynurzali się już Marek z Anetą. Oboje zdezorientowani i przestraszeni lustrowali pokój wzrokiem. -No i co teraz? -Cierpliwości młodzieńcze-odezwał się niski, ale ciepły głos. Ich oczom ukazał się człowiek w średnim wieku. Jego wyraz twarzy i spojrzenie nasuwało myśl, że nie ma tylu lat, na ile wygląda. Miał włosy obcięte poniżej uszu i przenikliwe, niebieskie oczy. -Cieszę się, że jednak postanowiliście tu zawitać. Sądząc po tym, o czym myśleliście miałem niemiłe przypuszczenie, że jednak Trójka Wybranych nie podejmie się swojego zadania. W sumie muszę się przyznać, że pomogłem wam trochę w podjęciu decyzji. No cóż, w innym przypadku prawdopodobnie nie zdecydowalibyście się wejść w portal. Dobrze, do rzeczy, bo widzę, że nie wiele wiecie o tym, co się dzieje. Wejście nie ukazuje się przypadkowym ludziom. To przeznaczenie decyduje o tym. I teraz czeka was misja, być może nie jedna, i życie zupełnie odmienne od tego, które prowadziliście do tej pory. Nie mówię, że gorsze. Za bardzo nie macie wyboru, czy chcecie się tego podjąć czy nie. To jest przeznaczenie i tak czy inaczej musielibyście w końcu się z tym zmierzyć. I to nie jest tak, że wyjdziecie stąd i już będzie się działo nie wiadomo co. Na wszystko przyjdzie czas. I w każdej chwili będę służył pomocą w razie czego. Aha, od teraz będziecie mogli wywołać portal myślami. Telepatycznie. Pojawi się sam, kiedy tylko będziecie chcieli. I jeszcze jedno. Wasz świat, to teraz głównie będzie ten świat, a nie ten, w którym żyliście wcześniej. Jesteście Trójką Wybranych, nasz świat zna was pod nazwą Edethnanciris. Z tego Edeth to imię Anety, Nan to Marek, a Ciris to Iwona. To są elfie imiona i wy wszyscy tworzycie jedność. A teraz możecie już wracać. I pamiętajcie, kiedykolwiek będziecie potrzebować pomocy, portal zjawi się zawsze, kiedy go wezwiecie, a ja będę tu zawsze.
-I jeszcze jedno: Nanie, możesz zostać na chwilkę? -Tak, oczywiście. Aneta, poradzisz sobie? -Nie martw się o mnie. Kiedy dziewczyny wyszły, mężczyzna uśmiechnął się lekko. -Lubisz ją, to widać. Widać też, że nie chcesz, by przez ciebie cierpiała, a jednak nie wiesz, jak jej powiedzieć to, co leży ci na sercu. Tak jakby już jest za późno, bo ona już w tym tkwi po uszy, a z twoją... ekhem, dolegliwością, nie bardzo jesteś w stanie ją uszczęśliwić. -Skąd pan wie? -Och, mój chłopcze, potrafię czytać w myślach, znam stosunki międzyludzkie w pełni, mimo że widzę kogoś od 5 minut. Chciałem ci tylko powiedzieć, że powinieneś jej jak najszybciej powiedzieć wszystko. Chociaż w sumie to i tak wkrótce stanie się nieistotne. To jest problem ludzki, a ty za niedługo dowiesz się, jak mało z człowiekiem będziesz miał wspólnego. -Czyli już nie będę...? No, wie pan kim. -Nie. I nie będziesz też nieszczęśliwy z tego powodu. Wszystko będzie w normie. -I co później? Czuł się nieswojo. To, co wcześniej było jego zmartwieniem, ale i życiem, miało zniknąć bezpowrotnie. -Od zawsze było wiadomo, że stworzysz z Edeth jedność. Będziecie nierozłącznym duetem. Znów rola przeznaczenia. -Rozumiem. Mogę już iść? -Oczywiście. Przeszedł przez wejście dużo swobodniej, niż poprzednio. Było to uczucie wchodzenia w galaretowatą siatkę, tak elastyczną, że po przejściu zwierała się z powrotem. -Co on chciał?-zainteresowała się Aneta. -A nic, nieważne. Dziewczyna spojrzała na niego badawczo, ale nie odezwała się. -Dziwne to wszystko. Co my niby mamy robić i co jest w nas takiego aż specjalnego, że to coś otworzyło się przed nami? Jakoś nie poczułam się nagle jakoś bardziej naładowana jakąś super mocą, tylko dlatego, że ten gość dał mi jakieś elfie imię!-powiedziała Iwona. -Ja też nie. No cóż. Może nasza rola polega tylko na tym, że mamy być i ma ktoś w nas wierzyć? Tylko pytanie kto, bo ten ktoś był raczej człowiekiem, a wśród ludzi nic o żadnych Edethnanciris nie wiadomo. -O ile on był człowiekiem...-mruknął Marek. -Ty coś wiesz. -Nie wydało wam się to dziwne, że on wiedział o tym, że wahamy się, czy przejść czy nie przez portal? Albo wiedział, że to właśnie my jesteśmy Wybrańcami? Tak jakby czytał w myślach, a nie znam człowieka, który by to potrafił. -No w sumie...Dziwne to. I w ogóle, że nie mamy wyboru, czy chcemy czy nie. -Zobaczymy co będzie... -Dobra, ja się muszę zbierać- powiedziała Iwona wstając. Markowi serce zaczęło szybciej bić. Skoro będą sami, to najlepsza pora, żeby powiedzieć jej, co leży mu na sercu. Bał się jej reakcji. -Dzięki, że przyszłaś. -No co ty, nie ma za co. Jeszcze mnie będziesz miała dość. -Heh. Kiedy zniknęła za drzwiami, Marek spojrzał poważnie na Anetę. -Nie chciałem ci tego mówić przy niej, ale muszę. Podobno mi to minie, ale ten gość stwierdził, że muszę się przyznać. Nie jest mi łatwo i nie chcę, żebyś to źle odebrała... W tym momencie zadzwonił telefon chłopaka. -Halo? Kiwnął głową wyraźnie zasmucony. -Przykro mi. Muszę szybko wracać do domu. Jutro dokończymy rozmowę. Wyszedł, zostawiając Anetę zaniepokojoną, co też się stało.
|